piątek, 18 grudnia 2015

Recenzja: T.TOP CONTACT, Style Brown {sponsored}

Witam Was serdecznie!
Dziś chciałam nadrobić drobną zaległość w recenzjach od Klenspop. Następne posty już są w trakcie pisania ale po powrocie z wyjazdu na moją głowę spadła naprawdę masa obowiązków i chaotycznie się miotam między każdym z nich. (@‸ @✿)' Bardzo Was przepraszam i dziękuję za cierpliwość!

T.TOP CONTACT, Style Brown
Marka/Brand: T.TOP CONTACT
Średnica/Diameter: 14.1mm
Nadruk/Graphic Diameter: 13.7mm
Uwodnienie/Water Content: 38%
Krzywizna/Base Curve: 8.6mm
Uwodnienie/Life Span: 6 miesięcy/months
 
 Zbliżenie/closeup:
 
 Na oczach:/On my eyes: 
 
 
wygoda/5
Nie jestem pewna dlaczego ale  jedna soczewka mocno mnie uwiera. Być może to moja wina albo kwestia tego, że mam nieco różniące się kształtem oczy. Z drugą wszystko jest w najlepszym porządku i nie czuję jej w ogóle, dlatego odejmę im tylko jeden punkt.
 print/5
 Jest bardzo naturalny i z pewnością jest idealny dla posiadaczek ciemnych oczu, które pragną naturalnego efektu z lekkim podkreśleniem konturu tęczówki. Jest dość zwyczajny, promienisty. Choć ma dużą powierzchnię nadruku najjaśniejszego koloru niemal nie widać.
kolor/5
  Wokół soczewki pociągnięty jest cieniutki okrąg w odcieniu gorzkiej czekolady. Dalej nadrukowany jest gradient w odcieniu czerwonawego brązu (a właściwie niemal dokładnie takiego jaki jest widoczny na etykiecie butelek), który przechodzi w subtelny rudawy kolor. Co ciekawe, między okręgiem a gradientem znajduje się piksel odstępu w półprzezroczystym brązie. Mi osobiście kolory bardzo odpowiadają ale może to dlatego, że uwielbiam kolory z tej gamy. (˶◠ᴗ◠˶✿)
 efekt: /5
 Niestety na moich tęczówkach są to soczewki z kategorii efektu wyblakłego oka. Wygląda to interesująco ale zupełnie nienaturalnie. Jedynie w ciemniejszym oświetleniu można ulec złudzeniu iż moje oczy faktycznie mają ciemny odcień.
cena/5
  Kosztują zaledwie 15$, to świetna cena jak na tego rodzaju soczewki!
 
 comfort/5
I don't know why but one of them is pinching me very painly. Maybe it's my fault, I don't really know. But second is comfortable in all meanings of this word so I'm going to take away only one flower. ^^
print/5
It's very natural and for sure perfect for person with darker eyes which dreams about genuine effect with slightly underlined iris. It has ordinary texture of sun rays. Printed area is huge but the lightest color is almost invisible.
color/5
Circle around the lens has a color of dark chocolate. Next we see redish brown gradient (almost the same as on the bottles) and it pervades into bright orange-brown. What is interesting, there is very light one-pixel-space between the circle and the gradient! I think these colors are very pretty but maybe it's because of my love for brown.. (˶◠ᴗ◠˶✿)
  effect: /5
  It's such a pity but on my eyes they're making an effect of bleached iris. It's looks interesting but unnatural. Only if there's less light you could tell my eyes are dark.
price/5
  They cost only 15$ and it's great price!
And me: 
Sorry for this room light again but our winterish natural daylight is so poor. 
And so sorry for my face, I feel and look like potato today. ;w;


Chciałabym jeszcze przed świętami opublikować włosową aktualizację ponieważ wreszcie udało mi się namówić narzeczonego na zdjęcia. (◠‿◠✿) Poruszę w niej tematykę nie tylko azjatyckich kosmetyków ale również tych, dostępnych w naszych drogeriach. Póki co powolutku kolekcjonuję japońskie produkty do włosów, jednak to zaledwie odżywki i olejki. Dziękuję za przeczytanie recenzji, trzymajcie się ciepło!
http://reosia.tumblr.com/
 https://www.facebook.com/HimeChatte
 https://www.facebook.com/HimeChatte
 http://instagram.com/reosia

środa, 25 listopada 2015

Recenzja: Skin Food, Red Bean BB Cream SPF20PA+ No.1

Witam Was, kochani!

Dziś chciałabym się z Wami podzielić opisem mojego ulubionego kremu BB. (❁◠ᴗ◠ ❁) Jest to dość stary produkt, który mimo lat nadal cieszy się wysokim popytem. Od dawna miałam go na oku ale zdecydowałam się dopiero gdy poleciła mi go droga przyjaciółka, która również cierpi na cerę problematyczną. Moja, po licznych chorobach prezentuje się coraz gorzej więc na zdjęciach nie wygląda najlepiej. Mam nadzieję, że jednak dzięki temu ukazuje skuteczność recenzowanego produktu, który jest naprawdę świetny. Szybko przekonałam się, że jest wart każdej swojej złotówki i niewątpliwie na chwilę obecną jest moim numerem jeden!

Opisy Red Bean BB Cream są raczej skromne. Krótkie zdanie na etykiecie tego produktu informuje nas jedynie że jest to krem, który dzięki zawartości ekstraktu z czerwonej fasoli zapewnia działanie nawilżające nawet suchej i szorstkiej skórze. Ma naturalne i doskonałe krycie nawet przy nałożeniu go cienką warstwą. Zawiera filtr SPF20PA+. W niektórych źródłach można wyczytać, że nie podkreśla suchych skórek.
Niestety mimo jego ogólnej popularności nie udało mi się znaleźć jego składu (za podesłanie będę wdzięczna!).
 

Opakowanie: Prosta, zwyczajna tuba z nakrętką i nalepką. Zawiera 45g produktu. Choć jest proste -  według mnie z zewnątrz prezentuje się elegancko ale w użytkowaniu jest niezbyt funkcjonalne. Poza oczywistymi aspektami higienicznymi pojawił się dość niespodziewany problem. Gdy kremu była w środku przynajmniej połowa, miałam wieczny problem z jego wyciekaniem; moja przyjaciółka również się na to skarżyła. Raz, kiedy się śpieszyłam do wyjścia wystrojona w nową, czystą i wyprasowaną kremową sukienkę jedną dłonią nakładając krem a drugą trzymając tubę w pionie (!) to mimo tego niemałych rozmiarów kropla spłynęła na mój śliczny kołnierzyk. Tarłam plamę ze łzami w oczach ryzykując spóźnieniem i niepotrzebnym stresem. W efekcie bałam się go wkładać do kosmetyczki a w podróży owijałam w folię. Na szczęście nie zdarzyło się żeby coś przeciekło z nakrętką. 
 (Przepraszam za wyjątkowo niechlujne zdjęcie, krem wyciekał jak szalony i mimo akcji chusteczkowych
nie udało mi się zrobić estetycznego ujęcia. (q ‸  q❁)")
Kolor: Opisuję kolor numer 1. Przypomina mi odcień tzw. antycznej bieli, choć niewątpliwie ciemniejszy i z dozą brzoskwiniowego ciepła. Choć fenomenalnie wpasował się w odcień mojej cery czasami odnoszę wrażenie że jednak jest naprawdę minimalnie zbyt pomarańczowy.
Konsystencja: Jest dość rzadki, łatwo spływa.
Krycie: Jest bardzo naturalne, krem niesamowicie dobrze dopasowuje się do cery i wyrównuje jej koloryt. Zakrywa wszelkie przebarwienia, świetnie radzi sobie przebijającymi naczynkami a nawet cieniami pod oczami choć wyjątkowo zaczerwienione punkty będą wymagały korektora.
Działanie: Zgodnie z opisem producenta faktycznie nadaje efekt świeżej, promiennej i gładkiej cery. Jeżeli chodzi o działanie nawilżające - uważam, że jest zadowalające. Nie doświadczam nieprzyjemnego odczucia odwodnienia, co bardzo przeszkadzało mi w przypadku Babyface BB od It's Skin. Niestety, ma również swoje niepożądane strony. Faktycznie w mniejszym stopniu niż inne kremy BB podkreśla suche skórki ale czasem nawet mimo dokładnego peelingu zauważam drobne nieprzyjemności na nosie. Tutaj jednak warto podkreślić, że krem nie jest polecany do cery tłustej, której jestem posiadaczką. W dalszym ciągu jest na tyle dobry, że moje przyjaciółki o tym samym typie cery zainwestowały w niego i są zadowolone.
Trwałość: Efekt świeżości i promienności na mojej twarzy nie utrzymuje się przesadnie długo ale gładkością mogę się cieszyć przez niemal cały dzień. Po godzinach zaczyna się nieco osadzać w drobniejszych zmarszczkach mimicznych, jednak naprawdę minimalnie. Gdy moja cera zaczyna się przetłuszczać lub gdy w otoczeniu jest gorąco trochę "spływa" z twarzy ale ostatecznie nie należę do grupy docelowej. Dlatego w przypadku tego kosmetyku puder jest moim nieodłącznym przyjacielem, choć mi to wcale nie przeszkadza.
Wydajność: Dzięki swojej konsystencji jest bardzo wydajny, ponadto produktu w tubce jest dużo więc starczy na długo. 
Cena: Mój egzemplarz pochodzi z Azjatyckiego Zakątka, gdzie możecie kupić go za 52zł.



Mam nadzieję, że moja recenzja zawiera wystarczająco szczegółów. (˶◡ᴗ◡˶❁) Jeżeli macie wątpliwości proszę śmiało pytać w komentarzach, z pewnością odpowiem!
Na koniec chciałabym przeprosić za kolejną tak długą przerwę, wciąż walczę z problemami, które nie pozwalają mi się zebrać na regularną aktywność. Już w przyszły poniedziałek wyjeżdżam do Sydney ale najbliższy soczewkowy post postaram się napisać przed wyjazdem i w trakcie go opublikuję.

To wszystko na dziś, pozdrawiam ciepło i oby w te zimne dni Wasze ukochane kocyki grzały lepiej niż zazwyczaj! *✲゚*\(˶^▽ ^ ˶❁)
http://reosia.tumblr.com/
https://web.facebook.com/etherialalseida
 https://web.facebook.com/HimeChatte
 https://www.instagram.com/reosia/

czwartek, 15 października 2015

Recenzja: Skin Food, Vita Water Drop Pact

Witam, kochani!

Dzisiejszy post jest właściwie niespodziewanym gościem, który wśliznął się w mój dokładnie rozplanowany grafik. Powstaje dzięki życzliwości kochanej Dorotki, która zaproponowała mi przetestowanie swojego nowego kosmetyku. Mimo mojego kręcenia nosem na brak czasu, przyparła mnie do muru wysyłając prześliczne zdjęcia, które wręcz domagały się publikacji. Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, kochana!
Jeszcze kilka postów temu wspominałam, że raczej nie napiszę zbyt szybko recenzji pudru. Ten jest jednak wyjątkowo nietypowym przedstawicielem swojego gatunku. Okazało się, iż jest to puder.. w kremie. Dotąd nie miałam styczności z tego rodzaju kosmetykiem więc dysponuję jedynie garstką ogólnych informacji na ten temat. Ponadto z powodu jego niskiej popularności niezwykle trudno było mi znaleźć jakiekolwiek informacje konkretnie o Vita Water Drop Pact, toteż nie pojawi się bogaty opis funkcji jakie pełni czy też sekcja o składzie. Swoją recenzję jestem zmuszona oprzeć przede wszystkim na własnych obserwacjach, o których mam nadzieję iż będą słuszne i przydatne.

Skin Food, Vita Water Drop Pact
Na swojej oficjalnej stronie Skin Food opisuje Vita Water Drop Pact jako puder w postaci nawilżającego podkładu. Ma bogatą formułę, która intensywnie nawilża. W jej skład wchodzą ekstrakty z: jabłka, marchwi, pomidora, dyni, brokułu, kapusty, szparagu, jagody acai, maliny, truskawki. Delikatnie wklepany dołączoną gąbką z każdym kolejnym dotknięciem zamienia się w emulsję. Doskonale zakrywa wszelkie przebarwienia skóry, zapewnia matowy efekt przez długi czas.
Opakowanie: Jest dosyć duże i większe od pudrów, które dotychczas recenzowałam. Design ma ładny i schludny, jednak odnoszę wrażenie iż wykonanie jest średniej jakości. Jest otwierany z przodu na przycisk - osobiście nie przepadam za takim otwarciem. Wnętrze jest zmyślnie skonstruowane aby dobrze zabezpieczyć puder i oddzielić go od gąbki.
 
Odcień: Recenzuję odcień numer 01, czyli średni. Na powyższym zdjęciu usunęłam filtr z samego pudru, więc mniej więcej widać jego rzeczywisty kolor. Dla mnie jest za żółty i trochę za ciemny. Podejrzewam, że jasność odcienia 00 by mi odpowiadała ale niestety nie potrafię powiedzieć jak by było z kolorem. Prawdopodobnie również jest w żółtawym tonie.
Konsystencja: Ciężko mi ją do czegokolwiek przyrównać,  przychodzi mi do głowy jedynie bardzo gęsty krem. Jest minimalnie tłusty ale ciężko go rozprowadzić po twarzy czymkolwiek innym niż dołączoną gąbką. Jest jedwabista i gładka i to ona sprawia, że z każdym kolejnym przyciśnięciem pudru do skóry przybiera on postać lekko wilgotnego musu. Kiedy próbowałam użyć pędzla puder stracił swoją wilgoć i stał się bardzo toporny.
Krycie: Średnie, na granicy z mocnym. Świetnie zakrywa wszelkie przebarwienia i spełnia swoją podręcznikową rolę: działa jak podkład, korektor i puder jednocześnie. Jednak nie polecam nakładania go na fluid czy krem BB - stwarza efekt maski. 
Wygląd i działanie: Nie do końca jestem przekonana do sposobu, w jaki matuje. Zostawia satynowy połysk, który na mojej problematycznej cerze nigdy nie wygląda zbyt zdrowo. Ponadto zbiera się we wszelkich wgłębieniach,  mocno podkreśla zmarszczki i suche skórki. Jednak na gładkiej twarzy Doroty wygląda bardzo naturalnie więc polecam ten produkt osobom, które zwyczajnie nie mają większych problemów z cerą.
Trwałość: Mój nos zaczął się pięknie świecić po zaledwie czterech godzinach spędzonych w domu. Poza strefą T wszystko raczej wyglądało w porządku.
Cena: Około 13$.

Osobiście nie zainwestowałabym w ten produkt jeśli nie byłabym posiadaczką cery gładkiej, bez problemów i nawet jeśli taką będę miała raczej się nie zdecyduję z obawy o niedopasowanie koloru. Dorotka stwierdziła, iż to dobry produkt na wyjazdy i z tym stuprocentowo się zgadzam. Sama zawsze cierpię na problem przerośniętej kosmetyczki, która wymaga dodatkowej torby. Niemniej puder w kremie budzi we mnie sprzeczne uczucia i raczej w najbliższej przyszłości nie zamierzam z nimi więcej eksperymentować. Jest to ciekawy kosmetyk ale nie dla mojej skóry.  

A już niedługo na blogu pojawi się recenzja mojego ulubionego kremu BB Red Bean od Skin Fooda.  (◠‿◠✿) Pozdrawiam Was ciepło i życzę zdrowia bo ono jest najważniejsze!
http://reosia.tumblr.com/
https://www.facebook.com/HimeChatte
https://www.facebook.com/etherialalseida
http://instagram.com/reosia#